czwartek, 5 kwietnia 2012

chapter seven.

- Głupi jesteś! Nigdy nie wejdę z Tobą w ten tłum ludzi!- staliśmy już tak od piętnastu minut sprzeczając się przed wejściem do metra, a ludzie przechodzący obok Nas patrzyli się dziwnym wzrokiem. Kilka nastolatek przystanęło pięć metrów dalej robiąc zdjęcia i piszcząc z radości widząc na żywo jednego ze swoich idoli. Były też takie, które spojrzeniem zabijały mnie od środka, jednak jakoś mi to nie przeszkadzało, na ich miejscu również bym się tak zachowała.
- Czyżbyś miała klaustrofobię?- Horan zaśmiał się głośno wywołując radosne krzyki swoich fanek.
- Nie, ale nie będę się tam czuła swobodnie!
- Jak tam chcesz, ja idę- wzruszył ramionami i po chwili zlał się z tłumem przechodni.
No nie, zaraz go zgubię! Wzniosłam oczu ku niebu i wzdychając ciężko ruszyłam za chłopakiem. Rozglądałam się na boki co chwila wołając imię Horana.
- Niall!- krzyknęłam na chłopaka, który szedł przede mną, jednak po chwili okazało się, że to jakiś mężczyzna, około czterdziestki, z farbowanymi blond włosami.- Uhm, przepraszam.
Wywróciłam gniewnie oczami stając na palcach i rozglądając się dookoła. Przygryzłam dolną wargę zdenerwowana całą sytuacją. Co teraz? Jak wrócę z powrotem?
- Mam Cię!- wykrzyknął Niall, który jakimś magicznym sposobem stanął za mną zakrywając mi oczy rękoma. Podskoczyłam zaskoczona nagłą bliskością chłopaka.
- Zwariowałeś?!- krzyknęłam, a widząc Jego minę wybuchnęłam głośnym śmiechem.- Głupek.
- Za to mnie uwielbiasz- mruknął i złapał mnie za rękę.- Mamy pięć minut, żeby przedostać się na drugi koniec metra i zdążyć wsiąść do jednego z wagonów.
- Przecież to niemo...
- Wszystko jest możliwe- powiedział i zaczęliśmy biec. Wolną ręką trzymałam bandamę, żeby nie spadła, albo jakiś przechodzeń jej czasem nie strącił z głowy.
Przeciskając się przez zgorszonych Naszym zachowaniem ludzi wybuchliśmy w tym samym czasie śmiechem, jednak nie zatrzymaliśmy się ani na moment.
- Jesteśmy szaleni!- wykrzyknęłam wsiadając już do jednego z pierwszych od tyłu wagonów.
- Dlatego tutaj jesteśmy. Razem. Nie uważasz?
Przytaknęłam chłopakowi skinieniem głowy zdając sobie sprawę, że Niall Horan nie jest taki głupi za jakiego wszyscy Go mają.
***
- Żartujesz?!- wykrzyknęłam przez co kilka osób zwróciło głowy w Naszym kierunku.- Jak mogłeś wrzucić do szafki swojego najlepszego przyjaciela pięćdziesiąt żab?!
- Nie moja wina, że mi się pudełko zepsuło, i wypadły prosto na Jego książki- mruknął przeżuwając frytki. 
Siedzieliśmy już w Nandos trzecią godzinę zmęczeni całodziennym zwiedzaniem Londynu. Zaśmiałam się głośno ciesząc się, że chłopak do mnie napisał. 
- Wiesz co jest za dwa dni?- zapytał ignorując mój śmiech.
- Brit Awards!- wykrzyknęłam najgłośniej jak mogłam, co Niall skomentował głośnym śmiechem.
- Lilie, ciszej, bo Nas stąd wyproszą!- zachichotał na widok miny jednej z dziewczyn siedzącej naprzeciwko Naszego stolika.- Owszem, dlatego chciałem się upewnić czy pójdziesz tam z Nami. Rozumiesz, to jest ważna chwila w Naszej karierze... no wiesz, to byłoby wielkie wyróżnienie. 
- Pewnie- złapałam Go czule za rękę.- Głosowałam na Was, nic się nie martw, musicie wygrać. Jesteście wspaniali w tym, co robicie. 
- Mam nadzieję, że się nie mylisz- uśmiechnął się ciepło pocierając kciukiem wierzch mojej dłoni.
***
- Wiedziałem, że czegoś zapomniałem!- wykrzyknął Niall uderzając się z otwartej dłoni w czoło.- Idź już do mieszkania, poproś recepcjonistkę o klucz, ja zaraz przyjdę.
- No dobrze, ale gdzie idziesz?
- Do sklepu.
- No tak- westchnęłam ciężko.- Wiecznie głodny Niall James Horan. 
Chłopak na te słowa zaczął się tak głośno śmiać, że słyszałam Go jeszcze na końcu ulicy. Nacisnęłam magiczny przycisk przy bramie, a ona po chwili z głośnym skrzypnięciem, otworzyła się. W recepcji poprosiłam o klucz, który z łatwością dostałam i powędrowałam w kierunku windy. Nacisnęłam na guzik, a po chwili usłyszałam charakterystyczny dzwonek i drzwi windy powoli się otworzyły. Wybrałam odpowiedni przycisk tupiąc znudzona nogami. Miałam ochotę już się położyć w miękkiej i pachnącej lawendą pościeli blondyna. 
- No w końcu- mruknęłam wychodząc z windy. Przechodząc obok mieszkania numer 4006 usłyszałam krzyki. Mimowolnie przystanęłam chcąc podsłuchać kawałek rozmowy.
- Wciąż tylko o Niej mówisz!- usłyszałam głos wściekłej Eleanor.
- Nie rozumiesz, że ona jest teraz częścią zespołu?! Tak samo jak Ty i Danielle!- mówił Louis, jakby miał się zaraz rozpłakać, a ja zrozumiałam, że chodzi o mnie. 
- Ale o tej cholernej Danielle tyle nie mówiłeś!
- Eleanor, kochanie, uspokój się.
- To Ty się wreszcie uspokój! Nie zauważyłeś, że przestaliśmy gdziekolwiek wychodzić?! 
- Sama dobrze wiesz, że reporterzy nie daliby Nam spokoju...
- Za to Niall też o tym dobrze wie, ale zabrał tą głupią Lilie, żeby pokazać Jej Londyn!
Miałam ochotę porządnie ją uderzyć. Przynajmniej na tyle mocno, żeby ten jej krzywy uśmiech zszedł z twarzyczki. 
- Tak właściwie Eleanor- zaczął Louis coraz bardziej wyprowadzony z równowagi.- Co Ty masz do Liliany?
Czy tylko ja zauważyłam, że Tomlinson używa Polskiej wersji mojego imienia? Rety, jakie to wyjątkowe. 
- To, że jest sztuczna i bardzo dziwna! Poza tym patrzy się na Ciebie tak jakoś inaczej, jakby miała Ci zaraz coś zrobić! 
Od kiedy ja jestem sztuczna i dziwna? Nieznajoma dziewczyna zna mnie bardziej niż ja samą siebie. Poza tym to muszę się ograniczyć z tym patrzeniem na Lou. 
- Nie znasz Jej. 
- Och, a Ty ją znasz?!
- Nie za dobrze, ale na pewno nie jest taka, jak ją przed chwilą opisałaś!
- Wiesz co Louis?!- wydarła się głośno Eleanor.- Dorośnij,a wtedy porozmawiamy!
Ups. Trzeba się ewakuować! Niczym Ninja zawodowiec szybkim ruchem włożyłam klucz do zamka i wskoczyłam do mieszkania Horana. Ściągnęłam buty wciąż rozmyślając o tej lafiryndzie i tym, że niszczę związek Louisa. Powinnam się cieszyć, ale hormony szczęścia nagle przestały się produkować, a zastąpiło je rozczarowanie i smutek. Miałam jednak cichą nadzieję, że Eleanor nie jest taka, jak ją sobie kiedyś wyobrażałam. Dla mediów tworzyli idealną parę, tak samo jak Liam z Danielle, jednak Ci drudzy kochali się również poza obiektywami aparatów i kamer. Tylko dlaczego Elka jest tak chorobliwie zazdrosna o Louisa? Czy ona tego nie dostrzega, jak jest w Nią wpatrzony? 
Westchnęłam ciężko i postanowiłam pierwszy raz od mojego pobytu w Londynie wyciągnąć gitarę z pokrowca. Mój akustyk przeżył swoją pierwszą w życiu podróż samolotem bez żadnych szkód. Oparłam instrument o uda i zagrałam byle jaką melodię. Momentalnie wszystko przestało mi wychodzić przez głupie podsłuchiwanie. Nie lubię Eleanor jeszcze bardziej. 
Wzniosłam oczy ku górze dmuchając w grzywkę. Może pójść do nich pod byle jakim pretekstem i zobaczyć jak się czuje Louis? Przecież to wszystko z mojej winy! Najpierw Lilka, to Ty poczekaj na Nialla. Właśnie, gdzie on jest?! Powinien być już dawno temu, ba- powinien mnie przyłapać na tym jak podsłuchiwałam i odciągnąć od tych drzwi! 
Po dwudziestu minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Otworzyłam bez chwili wahania widząc przed sobą sylwetkę blondyna. 
- No wreszcie!- krzyknęłam idąc za chłopakiem, który postawił reklamówki pełne zakupów na kuchennym blacie.- Co Ty tam tak długo robiłeś? 
- Oj, no wiesz, promocja była... 
- Tak, tak, wszystko rozumiem- warknęłam kręcąc głową.- Idę na chwilę do Hazzy i Louisa po... jakiś dobry film na DVD.
- Okay.
- Ty przez ten czas zrób kolację!- krzyknęłam z przedpokoju i wyszłam z mieszkania. Dopiero przy drzwiach do mieszkania 4006 zorientowałam się, że nie mam butów. No pięknie, znowu się popisałaś. 
Zapukałam do drzwi czekając, aż ktoś mi je otworzy. Po chwili w progu powitał mnie uśmiechnięty Harry, który chyba gdzieś wychodził, bo właśnie jedną ręką starał się nasunąć na stopę białego trampka. 
- Cześć, Lilie!- krzyknął głośno, jakby dając znak Lou, kto przyszedł.- Wejdź, rozgość się, a teraz wybacz, ale muszę iść. 
- Dokąd?
Ach, ta moja ciekawość.
- No wiesz, na podryw, ha ha!- zachichotał Harry wysyłając w moją stronę swój firmowy uśmiech. 
- Tak, na pewno z tym głupkowatym śmiechem jakąś poderwiesz- mruknęłam pod nosem idąc w stronę salonu, jednak tam nie zastałam Louisa. Po chwili trzasnęły drzwi informując, że Hazza już sobie poszedł. Poszłam szukać dalej, jednak w kuchni, jak i w łazience również Go nie było. Zajrzałam do Jego pokoju. Leżał skulony na łóżku wpatrując się w jeden punkt. Był przykryty błękitnym kocem, pewnie przez Harry'ego. Na widok jego smutnego wzroku i śladu po łzach na policzkach zadrgała mi warga, więc szybko ją przygryzłam i zapukałam cicho o framugę drzwi. 
- Mogę?- szepnęłam cicho wpatrując się w zimne oczy chłopaka. Louis kiwnął powoli głową dając mi znak żebym podeszła bliżej. Kucnęłam przy łóżku dotykając przyjacielsko Jego ramienia.- Co się stało, Louis?
Chłopak przymknął oczy przełykając głośno ślinę. Oczywiście, że udawałam głupią i nic nie wiedzącą, ale żeby Elka aż tak na Niego wpływała?!
- Zwykła sprzeczka z Eleanor...
- Ty to nazywasz zwyczajną kłótnią, Louie? Nie widzisz, jak teraz wyglądasz?- szepnęłam zdławionym głosem wciąż spoglądając w szare tęczówki chłopaka.- Jakbyś miał zaraz umrzeć. 
- Bo tak się czuję- powiedział cicho, ledwo słyszalnie.- To wszystko moja wina, Lilka.
- Wcale, że nie, ona też musi mieć swoją winę- uśmiechnęłam się ciepło.- Jesteś wspaniałym chłopakiem, nie wierzę, żebyś zrobił coś złego.
Zaraz, zaraz... czy ja to właśnie powiedziałam na głos?! Do jasnego Malika... 
- Nie, po prostu... chodziło jej o to, że jestem dziecinny i nigdzie z nią nie wychodzę- zaczął mówić, a pojedyncze łzy płynęły po jego zaróżowionych policzkach. Mimowolnie zaczęłam je ścierać delikatnie rękoma sama już, bliska płaczu. 
- Za Twoją dziecinność kochają Cię Wasze fanki. To jest urocze, słodkie i kochane. Poza tym, Eleanor powinna zrozumieć, że media bardzo się Wami interesują, już wiążąc się z Tobą powinna o tym wiedzieć- chłopak nadal nie przestawał płakać, a ja po raz kolejny miałam ochotę zakopać żywcem Jego dziewczynę. 
- Zostaniesz ze mną?- zapytał Louis, jak pięcioletni chłopczyk, któremu śnił się w nocy koszmar. 
- Kiedy tylko będziesz chciał- położyłam się obok Niego, tak aby widzieć twarz chłopaka. Posłałam mu lekki uśmiech wciąż ścierając słone łzy Tomlinsona.- I nie płacz już. Nie warto. 
~*~
jest szóstka, również jakaś dziwna, na samym końcu płakałam, głupia jestem, wiem. :c 
chcę podziękować za ponad cztery tysiące wejść i czternaście komentarzy pod poprzednim rozdziałem. to Wasz rekord, jesteście niesamowicie kochani xxx 

13 komentarzy:

  1. wyobraziłam sobie płaczącego Lou i sama się rozwyłam :< to jest mega! Yh głupia Eleanor.. też jej nie lubie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja to wiedziałam od początku, że ta Eleanor to ma coś z głową .xx błagam, jak możesz, pisz więęcej i częściej, bo jesteś bardzo dobra .x a ja mam niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
  3. ALA! Jest zajebisty! Proszę, nowy xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. jeny, tylko ja tu lubię Eleanor? :D
    co do rozdziału - jak każdy - sjhsajashasdhas ♥ szkoda mi Lou :C tylko nie rób z Eleanor jakiejś wrednej jędzy :<

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tę Lilkę <3
    Jest świetna :) I oczywiście NIENAWIDZĘ El. Zabić ją to mało. Ugh.
    Czekam na kolejny,
    Całuski, Angie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Boooo. Nie lubię tutaj Elki. Dziwna jest..
    Płaczący Louis to płacząca ja ;C
    Dziękuję za komentarz na moim blogu i mam prośbę, możesz powiadamiać mnie o nowych u mnie http://all-the-same-mistakes.blog.onet.pl/ ? Byłabym wdzięczna!
    Pozdrawiam @Vas_hapenin

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem jak wytrzymam do następnego ;p Twoje rozdziały są boskie ;) Asia xx

    OdpowiedzUsuń
  8. nie lubię Eleanor w tym opowiadaniu.
    a Lilka została z Lou czemu? zostawiła Nialla? a on się tak stara ; (

    OdpowiedzUsuń
  9. po pierwsze dziekuje, ze mnei informowałaś <3
    po drugie, świetny rozdział, nadrobiąłm ju zwszystko ^^
    po trzeci pobeczałam się na końcu.. Zanczy wzruszyłam ;)
    po czwarte jestem ciekawe jak rozwiązesz milosć Lilki do Lou i Nialla do Lilki ;)

    xx

    OdpowiedzUsuń
  10. podoba mi się, czekam na następny. xx zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ja bym chciała żeby to wydali jako taką prawdziwą książkę. Nie wiem ile masz lat, ale piszesz zawodowo (:

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa. kocham Louisa.

    OdpowiedzUsuń
  13. gdyscyoaysdgbyaucd jest i Louis!

    OdpowiedzUsuń