wtorek, 20 marca 2012

chapter five.

- Gdzie ten cholerny budzik?!- mruknęłam wyciągając dłoń w kierunku szafki nocnej nie mogąc znaleźć zegarka. Po dwóch drzemkach w końcu natrafiłam dłonią na kant budzika.- Już 13?! Fuck!
Wyskoczyłam z łóżka obiecując sobie, że jak tylko zobaczę Nialla to zamorduję go żywcem. Przez tego chłopaka poszłam spać dopiero o szóstej rano, bo wciąż mówił jak bardzo się cieszy, że do niego przyjadę. Zapewnił mnie również, że oprowadzi mnie po wszystkich restauracjach w Londynie. Wyrzuciłam z szafy wszystkie ciuchy, które i tak będę musiała jakoś pomieścić do trzech walizek, przy okazji wybierając TEN  zestaw ciuchów i ściągając dwie walizki z szafy, a jedną wyciągając spod łóżka. Może są duże, ale i tak będę musiała siadać na każdej z nich, żeby je jakoś zapiąć.
Odprawiłam poranną toaletę, po której spakowałam wszystkie szampony, kremy, szczoteczkę do zębów, jak i tą do włosów w czarną kosmetyczkę. Wybiegłam całkowicie niezorganizowana z łazienki wrzucając czarny przedmiot do jednej z walizek kierując się w stronę kuchni. Zjadłam jakieś płatki, nie czując nawet ich smaku przez mój katar i wsadziłam miskę do zmywarki. W pokoju odpaliłam laptopa i zadzwoniłam do Nialla. Odebrał po trzeciej próbie. Myślę, że jeszcze nie zdaję sobie sprawy gdzie i do kogo lecę. Adrenalina wciąż musi działać.
- Niall!- jęknęłam pobudzając zaspanego chłopaka.- Jestem chora! Nie mogę do ciebie lecieć w takim stanie!
- Przestań, nic Ci nie jest - jakby dla zaprzeczenia jego słowom zaczęłam kichać.- Słodka jesteś jak tak robisz, ale już się zgodziłaś, więc nie ma odwrotu. Poza tym, moje sposoby wyleczą każde przeziębienia.
Przekrzywiłam głową wiedząc, że już niczym się nie wymigam. Znając Horana to nawet jakbym była w szpitalu to i tak przewiózłby mnie do Londynu.
- Nie mam czasu żeby się spakować!- przekręciłam laptopa w stronę trzech walizek i stosu ciuchów.
- To na co czekasz? Nie gadaj tyle, tylko chowaj te ciuchy do toreb - podrapał się po głowie głośno ziewając.- A teraz wybacz, ale zgłodniałem.
- Jesteś niemożliwy!- krzyknęłam ze śmiechem mając nadzieję, że Niall, który właśnie w samych bokserkach zmierzał do kuchni to usłyszał.
Westchnęłam ciężko biorąc sobie słowa Horana do serca. Sprawdziłam, czy kamerka obejmuje nadal stos ciuchów i walizki po czym poszłam się pakować.
Mimo wszystko, po ponad godzinie krzyków i przekleństw udało się. Spakowałam wszystko, co będzie mi potrzebne i bez czego nie potrafiłabym się rozstać. Niall w czasie mojego pakowania włączył Justina żeby nie słyszeć moich jęków i śpiewał razem z Nim, a potem dołączyłam się ja. Super, przyszło mi fałszować przed Niallem. Głupia.
- Co teraz?- zapytałam bardziej samą siebie odhaczając w głowie kolejny punkt jakim było spakowanie i zapięcie wszystkich trzech walizek.
- Bagaż podręczny?- mruknął Niall, a po chwili dało się słyszeć jeszcze jedną osobę w jego pokoju.
- Nieller, kochanie!- wykrzyknął któryś z chłopaków, jednak po głosie rozpoznałam, że to Louis. Nabrałam gwałtownie powietrza w płuca niezauważalnie trzymając się pościeli. Teraz tylko muszę znaleźć pelerynę niewidkę i schować się przed chłopakiem moich marzeń. Rety, jak to brzmi.
- Co chcesz, Louis?- mruknął zażenowany jego zachowaniem Niall patrząc się cały czas na mnie.
- Liam się pyta, czy idziesz z Nim oglądać Toy Story- odpowiedział niewzruszony Louis rzucając się na Horana.
- Dobrze wiecie, że nie znoszę bajek produkcji Disneya- jęknął Niall, odpychając delikatnie Tomlinsona.
- Skoro nie chcesz oglądać bajki, to może pójdziesz ze mną założyć plantację marchewek na moim balkonie, hm?- zamruczał mu do ucha, jednak po chwili wzrok Louisa skierował się na mnie. No tak, nie byłabym sobą, gdybym się nie zaczęła śmiać.
- A to kto, Nialler? Czyżbyś zdradzał Liama?- zapytał zdruzgotany Louis mierząc mnie wzrokiem.
- Liliana- mruknęłam wyręczając przy tym Horana. Tylko na to mnie stać w tym momencie.
- Louis- uśmiechnął się szeroko pokazując przy tym rząd swoich śnieżnobiałych zębów.- No nic, to ja nie będę Wam przeszkadzał, gołąbeczki.
Poruszył znacząco brwiami w stronę Nialla, poklepał go po ramieniu i wstał z kanapy, na której siedział Horan.
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, sweet Liliano- uśmiechnął się do mnie przyjacielsko i po chwili zniknął z pola widzenia kamerki. Spuściłam wzrok oddychając głęboko. Louis William Tomlinson użył w moim kierunku słowa ,,słodka'', zaraz zemdleję.
- Jakby co, przekaż wszystkim, że pojechałem do Eleanor i wrócę za jakieś dwie godziny!- krzyknął Louis, a po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami czując wzbierające się łzy.
- Chyba ktoś dzwoni do drzwi- powiedziałam ze ściśniętym gardłem i nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju idąc prosto do łazienki. Oparłam się rękoma o blat przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
- Kogo chcesz oszukać?- szepnęłam, a moja broda zaczęła powoli drgać.- Louis codziennie po kilkadziesiąt razy dziennie mówi tak do fanek, to dla niego tylko nic nie znaczące słówko. Przecież ma swoją Eleanor, nigdy w życiu jej nie zostawi specjalnie dla Ciebie. Poza tym, wyszło na to, że jesteś zakochana po uszy w Niallu. Super. Świetnie.
Przemyłam twarz zimną wodą ostatni raz pociągając nosem. Nie można mieć wszystkiego, czego się chce. Odetchnęłam głęboko i wróciłam do pokoju, który znacznie się zmniejszył przez trzy, duże walizki. Usiadłam przed laptopem poprawiając spadającą na oczy grzywkę.
- Płakałaś- stwierdził Niall uważnie mi się przyglądając.
- Nie.
- Przestań mnie okłamywać, Lilie- przygryzł dolną wargę najwyraźniej z czymś walcząc. Pokręciłam z lekkim uśmiechem głową myśląc, jak zmienić temat.
- Na pewno po mnie przyjedziesz? Jakby co to wiesz, mogę przyjechać sama, o ile podasz mi adres- zaczęłam po dłuższej chwili ciszy.
- Tak, nie martw się, o tej godzinie wracamy z wywiadu, będę na czas- uśmiechnął się ciepło podchodząc do drewnianej komody będącej zapewne częścią umeblowania Jego sypialni. Mimo wszystko było mi lepiej, jednak dalej coś kuło mnie w serce.
- Czego szukasz?- zapytałam zaciekawiona po krótkiej chwili, gdy chłopak wciąż nie mógł znaleźć owej rzeczy.
- Nic, nic- mruknął i zerknął zdenerwowany na zegar.- Nie powinnaś już siedzieć w taksówce?
- Fuck- przeklęłam kolejny raz tego dnia widząc, że już 15:55.- Super!
- Idź, idź!- zaśmiał się głośno Horan trzymając się za brzuch.- Do zobaczenia na Heathrow.
Zamknęłam w biegu laptopa chowając go szybko do torby. Do torebki wrzuciłam szkicownik, wraz z kredkami, ołówkiem, gumką do mazania i małą, różową temperówką. Po drodze zabrałam futerał z gitarą. Wsadziłam jeszcze wszelkie ładowarki do aparatu i telefonu po czym biorąc walizki wybiegłam z domu. Zakluczyłam drzwi ledwo trafiając z nerwów do dziurki. Niech żyje moja niezdarność! Gdy już wychodziłam z klatki schodowej prosto na chodnik uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Cholera!- wydarłam się na całe gardło.- Paszport!
Zostawiłam na pastwę losu moje walizki wracając się szybko po dokumenty. Kiedy przybyłam już z powrotem, upewniając się, że wszystko mam zamówiłam taksówkę. Przyjechała po pięciu minutach, a kierowca pomógł mi upchać walizki do bagażnika. Usiadłam na tylnym siedzeniu wybierając numer mamy.
- Halo?
- Mama? Słuchaj, jestem w drodze do Londynu- zaczęłam niepewnie.
- Jak to? Lila, żartujesz sobie?- zdziwiona mama była po części rozbawiona i zdenerwowana.
- Nie. Kolega mnie zaprosił- mruknęłam przygryzając wargę.- Połowa maja, mamo, jestem dopiero co po maturze, może dostanę się do jakiejś londyńskiej uczelni.
- No dobrze...- powiedziała niepewna.- Jakby coś się działo, wiedz, że zawsze możesz zadzwonić do mnie w każdej chwili. 
- Wiem, wiem- uśmiechnęłam się lekko.- Kocham cię, mamo.
- Ja Ciebie też, Lila. Uważaj tam na siebie. 
Schowałam telefon do kieszeni, żałując, że w taki sposób musiałam pożegnać się z mamą. Spojrzałam w bok widząc centrum Warszawy. Ludzie chodzący chodnikami ubrani w koszulki z krótkimi rękawkami i krótkie spodenki szeroko uśmiechnięci wchodzili do sklepów, lub po prostu szli w stronę parku. Oparłam głowę o szybę i wzdychając ciężko zdałam sobie sprawę, że żegnam się z Warszawą na bardzo długi czas.
***
Telefon, bransoletki, kolczyki, nawet buty. Tego nienawidziłam w odprawie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze się denerwowałam, że urządzenie, które mnie przeszukuje zacznie piszczeć, a wokół mnie stworzy się wielkie koło stworzone przez oficerów. Tym razem jednak zapaliła się zielona lampka, a ja mogłam iść dalej i czekać na swój bagaż podręczny, który w białej kuwecie jechał w moją stronę. Z radością pochwyciłam go w dłonie i zaczęłam nakładać buty oraz biżuterię. W drodze na odprawę biletową(?) wstąpiłam do sklepu po sok i jakieś batony. W uszach wciąż miałam słuchawki z których płynęła piosenka One direction- Moments. Moja i Louisa ulubiona piosenka. Owszem, mamy ze sobą wiele wspólnego, ale to nie ma teraz żadnego znaczenia. Kiedy ,,przemiła'' pani oderwała specjalną kartkę od mojego biletu, posłała mi groźne spojrzenie, jakby wiedziała kim jest Niall, a ja zdezorientowana poszłam dalej. 
- Miejsce 24c- mruczałam w kółko starając się przecisnąć przez nieco otyłą kobietę, która próbowała wcisnąć niemałych rozmiarów torbę do schowka. Powodzenia, kobieto. Zaklęłam po cichu i po kilku minutach przeszłam zmniejszając o jedną osobę ,,korek'', który powstał przez całą czerwoną z wysiłku panią. Znalazłam! Usiadłam na swoim miejscu, a obok mnie usadowił się jakiś brunet. Podobny do Liama, ale młodszy. Parsknęłam śmiechem kręcąc głową słysząc w myślach swoje porównanie. Kolega spojrzał się na mnie zdziwiony unosząc jedną brew ku górze. Chyba chciał coś powiedzieć, jednak uniemożliwiłam mu to odwracając głowę w stronę szyby zapinając się zawczasu pasem. Nawet nie było startu, kiedy zasnęłam. 
***
Poczułam, jak ktoś szturcha mnie w ramię. Ej, co jest?! Ja śpię! Otworzyłam zniecierpliwiona jedno oko widząc jak chłopak siedzący obok mnie kuje mnie palcem w ramię. Czy go już do reszty pogięło?! 
- No co?!- wykrzyknęłam zrywając się do pozycji siedzącej. 
- Lądujemy- warknął.
- Super- burknęłam na nowo patrząc na chmury za oknem. Faktycznie, z minuty na minutę traciliśmy wysokość, a obrazek z zapiętym pasem świecił się na pomarańczowo. 
Co za niemiły typ. Takich to tylko pozabijać. Napiłam się soku wieloowocowego zerkając co chwila na kolegę, który pewnie myślał o mnie to samo co ja o nim. To przynajmniej mówiła Jego mina. Co za cham. 
Po trzydziestu minutach, które spędziłam na podziwianiu etykiety jakże ekscytującego soczku pilot wylądował samolotem na pasie startowym. Ludzie zaczęli klaskać, a ja przeciągnęłam się czując, że cała zdrętwiałam. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z samolotu jako jedna z pierwszych. O dziwo, przede mną szła pamiętna kobieta wciskająca swoją wielka torbę do schowka. I pomyśleć, że o ona wyszła najszybciej.
Zachichotałam szczerze rozbawiona osobliwą kobietą. Wyciągnęłam dyskretnie lustrzankę z torby i zrobiłam jej zdjęcie ujmując tylko jej tył. Niall by mi pewnie nie uwierzył, więc pokażę mu dowód. Porobiłam jeszcze zdjęcia pasu startowego, oraz budynkowi do którego właśnie weszłam po odbiór swoich bagaży. Całe szczęście, że podpisałam swoje walizki. Wraz z Nimi doczłapałam się jakoś do kolejnego przeszukiwania, a następnie do kolejnej odprawy. Gdy w końcu wydali mi mój paszport nasunęłam na oczy okulary widząc słońce, które dostawało się do budynku przez okna rażąc przy tym nie tylko mnie w oczy. Szukałam wzrokiem Nialla, który mógłby stać tak jak inni z tabliczką na której było napisane imię osoby wychodzącej z hali przylotów tak, jak ja. Po napadzie lekkiej paniki, dostrzegłam Go. Stał podparty o jakiś kiosk, w rozciągniętej bluzie Hazzy, naciągniętej na głowę czapce, a na nosie miał czarne Wayfarery. Cały on. Jego niebieskie tęczówki odbijały się od okularów czyniąc je zupełnie zbędnymi, a blond czupryna wystawała spod czarnego fullcapa. Przymknęłam powieki z uśmiechem nabierając powietrza. Uwielbiałam niepewny uśmiech Nialla błąkający się teraz na jego twarzy, myśląc czy aby na pewno zdążył mnie odebrać. 
Tak, na pewno pożegnałam Warszawę na bardzo długi okres w moim życiu.
~*~
Przepraszam za beznadziejny rozdział. x

12 komentarzy:

  1. nie jest beznadziejny, jest super ! :) lubię twoje opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. a ty jak zwykle marudzisz D: dobrze jest! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Beznadziejny? BEZNADZIEJNY?! Jak ten jest "beznadziejny" to ja się boję, jaki będzie "dobry". O.o
    Świetne jest, nie marudź. Boże, jak ja bym chciła mieć taką ciekawą osobowość, taką fajną mamę i taką odwagę jak ma Lilka... Uhm. Marzenia.
    Czekam na kolejny, dodawaj szybciutko :) Naprawdę, baardzo intrygujące to Twoje opowiadanie :)
    Całuski, Angie.

    OdpowiedzUsuń
  4. sdyutrefg. Świetny. Czekam na kolejny. Mam nadzieję, że niedługo będzie

    ~Maligni

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiste a nie beznadziejne ! ;D Dodaj szybko następny ;) Asia xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, chcesz moją ocene? To masz!
    TO JEST MEGA MEGA MEGA MEGA MEGA MEGA i za krótkie..
    czekam na nn, z niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Już od razu lecę piszą o wszystkich odcinkach. Ale zacznę od początku. Opowiadanie mi się strasznie podoba. Subtelnie , czuć tą delikatność bohaterki, jej myśli , które ogarniają każdą fankę. Początek historii moim zdaniem mało realny ,ale to fikcja , wszystko się może stać , tylko czy się "sprzeda"? Dużo jest rozterek Liliany , widać jej oderwanie od świata , uwielbiam czytać cudne myśli bohaterów , które są w nas. Żałuję ,że takie krótkie są odcinki ,bo kiedy się wciągam muszę już kończyć. Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością. Pozdrawiam ; )

    http://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ Zapraszam do siebie ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. genialnz jest, nie marudź.;*

    www.uaresobeautiful.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne skarbie ! x @LenaXXX1

    OdpowiedzUsuń
  10. aaaahh Louis wkroczył :D nie moglam tego sie doczekac, mialam nadzieje jednak ze jakos dluzej ze soba pogadaja ;d sie nie dziwie , ze ona plakala. ahh

    OdpowiedzUsuń
  11. lubię lubię lubię i tyle.

    OdpowiedzUsuń