czwartek, 21 listopada 2013

chapter seventeen

- Louis, uspokój się do cholery- warknął Liam, najzwyczajniej w świecie znudzony już moim zachowaniem.- Niall zobaczył się z Lilie, by cię przed nią wytłumaczyć, a ty wybiegasz z pokoju jakbyś miał go za chwilę zabić.
Rozejrzałem się po pokoju napotykając same zdziwione spojrzenia. Automatycznie spuściłem głowę i usiadłem na ziemi podwijając kolana do siebie.
- Więc co u niej i...- nie potrafiłem dokończyć. Naszego dziecka, czy jej i Niall'a? Blondyn lustrował mnie spojrzeniem pełnym rozczarowania jedząc jabłko.
- Wszystko w porządku u niej i u dziecka- powiedział po chwili ciszy, podkreślając ostatnie słowo.- Zgodziła się z tobą zobaczyć przed wylotem do Polski.
Poderwałem głowę na dźwięk słowa "zobaczyć". Ale zaraz, Lilka wraca z powrotem do Polski?
Nie pozwolę jej na to.
- O której?- wychrypiałem ledwo słyszalnie, podnosząc się na nogi. Blondyn podał dokładną godzinę i miejsce spotkania, po czym na nowo poszedłem zamknąć się w pokoju.
***
Chciałam wrócić do Louisa, dlatego liczyłam na to, że dzięki spotkaniu wszystko się naprawi. Nie chciałam zakończyć tego w ten sposób. Nie chcę wracać do Polski. Stałam właśnie przed lustrem wciągając kaszmirowy sweter przez głowę. Był dosyć szeroki, a na nogach miałam czarne legginsy, więc było w porządku. Mimo tego, że nie widać jeszcze tak brzucha, w ten sposób jest swobodniej mi się poruszać. No i Wojtek upomina mnie żebym cieplej się ubierała.
Myślę, że zdążyliśmy nadrobić stracony czas. Wspólne mieszkanie razem dało nam więcej czasu i nigdy w życiu nie chciałabym stąd odejść. Niestety, jestem osobą, która zwykle wywiązuje się z wcześniej wypowiedzianych słów. Spojrzałam na spakowane walizki.
No właśnie, teraz wszystko zależy od Louisa.
Wcisnęłam na nogi czarne trampki, złapałam za kurtkę i wyszłam z domu.
***
Zauważyłam go niemal od razu, pomimo kaptura na głowie. Dopiero teraz poczułam narastający we mnie strach. Wyłamując palce, rozejrzałam się dookoła i niepewnym krokiem zaczęłam się do niego zbliżać. Poprawiłam czapkę robiąc ostatni krok, po czym stanęłam kilkanaście centymetrów przed Louisem. Po chwili zadarł lekko głowę do góry, przez co kaptur zjechał na sam czubek głowy. Wyglądał na zdziwionego, że przyszłam, jednak uśmiechnął się do mnie lekko i wstał.
- Dobrze cię znowu widzieć- jego twarz rozświetliło delikatne uniesienie ust.- Niedaleko jest niewielka restauracja, możemy się tam przejść.
Stałam jak wmurowana patrząc się na Lou stojącego naprzeciwko mnie. Wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi oczyma, pod którymi widniały sińce. Wydaje mi się, że nie sypiał za dobrze.
Na policzkach widać było kilkudniowy już zarost, tak samo pod nosem, jednak ten cień uśmiechu wywołał u mnie szybsze bicie serca i sprawił, że jego marny wygląd przestał się liczyć. Tak długo na to czekałam.
Mimo tego całego zmęczenia, które ogarnęło go całego, wyglądał pięknie. Naprawdę. Myślę, że dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo chciałam go zobaczyć ponownie. Nie w telewizji, ani w radiu, tylko na żywo, właśnie naprzeciwko mnie. Zmęczonego i speszonego, jednak z ogromnym szczęściem emanującym z jego oczu.
Kiwnęłam tylko głową na znak zgody i ruszyliśmy. Sama droga minęła nam w milczeniu, mijaliśmy parkowe alejki, następnie kilka sklepów na ulicach, aż w końcu stanęliśmy przed wcześniej wspomnianą przez Louisa restauracją. Naprawdę była mała.
Kiedy już weszliśmy i wybraliśmy odpowiedni stolik, podeszła do nas kobieta z kartą dań. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam pełen spis naleśników! Uśmiechnęłam się lekko, zagryzając przy tym zaschniętą wargę. Zerknęłam przez kartę na Louisa, który wydawał się być zafascynowany menu.
Po kilkunastu minutach kobieta wróciła z powrotem, pytając się czy już się zastanowiliśmy.
- Poproszę naleśnika z czekoladą i bananami- uśmiechnęłam się do kobiety, która zwinnie zapisała moje danie na niewielkiej kartce papieru.
- Ja proszę z budyniem i malinami- wychrypiał znudzony Lou.
- Coś do picia?
- Dwie herbaty z cytryną- wyprzedził mnie Louis, nieco zirytowany natrętną kelnerką, która właśnie odeszła zaraz po zapisaniu wszystkiego na kartce. Spojrzałam na niego nie wiedząc, co powiedzieć, jednak nie złapałam jego wzroku, gdyż spoglądał na swoje dłonie.
- Mogę najpierw ja powiedzieć to co chcę?- zapytał po chwili ciszy.- Długo czekałem na tą chwilę.
Jasne, Lou! Super, że chociaż ty się przygotowałeś do tej rozmowy.
Kiwnęłam tylko głową, na znak, by kontynuował.
- Myślę, że powinnaś w końcu poznać prawdę, zasługujesz na nią od samego początku. Pamiętasz wieczór, gdy po gali zabrałem cię na tą niewielką polanę? Oczywiście, że pamiętasz- odchrząknął lekko.- To nie ciebie miałem tam zabrać, tylko Eleanor. Tak, to wszystko miało być dla niej, jednak wypity alkohol zrobił swoje. Musisz mnie zrozumieć, Lilith. Kiedy tylko zobaczyliśmy cię pierwszy raz, żaden z nas nie potrafił oderwać od ciebie wzroku. Zayn... Myślę, że on przez chwilę był zauroczony tobą, jednak nie potrafiłby odbić swojemu najlepszemu przyjacielowi dziewczyny. Dlatego każdy z nas siedział cicho.
- Zaraz, poczekaj- przerwałam mu, czując narastający gniew.- Chcesz mi powiedzieć, że prowadziłeś po pijanemu? Że to wszystko było przez alkohol?
- Nie, jechaliśmy taksówką. Proszę, postaraj się mnie zrozumieć- powiedział prawie niesłyszalnie.- Po prostu było w tobie coś, co sprawiło, że nie potrafiłem się powstrzymać. Po tej nocy wszystko się zmieniło, naprawdę. Zrozumiałem, że to ty jesteś dziewczyną, z którą chcę być. Jeszcze nie wiem co tak naprawdę czuję, ale zależy mi, bardzo.
- Ciężko mi ciebie zrozumieć, Louis. Nawet nie wiem co mam myśleć o twojej reakcji na temat dziecka.
- Właśnie... Ono jest moje?- spytał niepewny.
Siedział zgarbiony i przygnębiony. Sprawiał wrażenie przejętego całą tą beznadziejną sytuacją, jednak ja sama nie wyglądałam lepiej. Sama myśl, że to wszystko było zrobione dla Eleanor, mocno zabolało.
- A myślisz, że czyje? Nie jestem wiatropylna- warknęłam ironicznie.
- Nie wiem czy jeszcze to pamiętasz, ale byłaś dziewczyną Niall'a.
- Nigdy nią tak naprawdę nie byłam! To on mnie do tego nakłonił, bo sądził, że go wyśmiejecie- rzuciłam już trochę głośniej.- Byłam waszą zwykłą fanką, jedną na miliony, która była zakochana w was bezwarunkowo, a najbardziej w tobie, Louis! Tak, właśnie w tobie! Jesteś cholernym kretynem, jeżeli do tej pory tego nie rozgryzłeś.
Mój wybuch przerwała kelnerka, która przyniosła nasze herbaty, a następnie zamówione dania. Ja swoje jedzenie odstawiłam na bok, nie mając ochoty niczego jeść przy Louisie.
- Myślisz, że tak po prostu wtedy na tym pomoście, oddałabym ci się bezpowrotnie? Nie- warknęłam, wystawiając przed siebie rękę.- Nie przerywaj mi. Powiem ci jak to wszystko było. Od samego początku. Moje marzenia legły w gruzach po tym, jak nie dostałam się na studia sztuk pięknych. Wszystkie wartości, w jakie kiedykolwiek wierzyłam, odeszły w zapomnienie. Po co było mi tyle lat pracy? Po co zmarnowałam tyle godzin na naukę gry na gitarze i fortepianie? Jednak w końcu odkryłam was- One Direction. Zespół, który pomógł mi się pozbierać po dosłownie wszystkim. Zrozumiałam, że zawsze jest jakieś inne wyjście. Przesiadywałam przed laptopem wiele godzin, aby choć któreś z was mnie zauważyło, aż w końcu- stało się. Niall na początku tylko zaczął mnie obserwować. Nawet nie wiesz jakie to było dla mnie szczęście. Później napisał do mnie prywatną wiadomość z prośbą, bym między innymi nie powiedziała nikomu, że do mnie pisze. Następną wiadomością było zapytanie mnie o to, czy mam konto na Skype. Ja jednocześnie przerażona i niemożliwie szczęśliwa, podałam mu je. Wiesz co stało się potem? Zadzwonił. Tak po prostu. Zbliżyliśmy się do siebie, a później ja przyjechałam tutaj. Do niego. Do was.
- Pamiętam jedną z naszych rozmów na Skype- mruknęłam cicho.- To wtedy pierwszy raz cię zobaczyłam. Myślałam, że umrę ze szczęścia, a teraz? Proszę, powiedz mi co teraz.
Nic. Pustka. Siedzieliśmy w milczeniu wpatrując się w swoje jedzenie. Kiedyś potrafiliśmy przegadać całą noc, teraz nie wiemy co powiedzieć.
- Nie jestem w stanie powiedzieć ci co teraz, jednak wiem jedno- chcę ciebie, Lilith. Tuż obok siebie. Już na zawsze. Nie chcę Eleanor, ani żadnej innej, one nie są mi potrzebne do szczęścia. To bez ciebie czuję, że umieram.
Louis wyjął spod stołu swoją dłoń, by położyć ją na mojej, zaczynając kreślić na niej bliżej nieokreślone wzory swoim kciukiem.
Pierwszy raz poczułam, że może nam się udać. Tym wyznaniem Louis sprawił, że coś na powrót we mnie odżyło, a wszystkie wcześniejsze obrazy odeszły w zapomnienie.
- Damy sobie radę?- zapytałam cicho.
- Tak, poradzimy sobie. We trójkę.
***
- I jak było?- podszedł do mnie Harry, a reszta siedziała niespokojnie na kanapie.
- W porządku- starałem się zakryć mój uśmiech spowodowany samą myślą o Lilianie.
- Gdzie ona jest?- spytał Niall.
- U siebie- odpowiedziałem i poszedłem do kuchni.
- Jak to u siebie?
Czułem się niesamowicie szczęśliwy. Jakbym unosił się nad ziemią! Moja męczarnia w końcu się zakończyła, znów mam ją przy sobie. Sama myśl o tym, że postanowiliśmy znaleźć wspólne mieszkanie...
Naprawdę ją kocham. Tak cudownie i prosto. Kocham.
- Po prostu.
***
- Smutno mi, że odchodzisz ode mnie- powiedział Wojtek siedząc na kanapie.
- Wcale nie odchodzę- przewróciłam oczami i zapięłam ostatnią walizkę.
Rety, coś często się ostatnio pakuję i przemieszczam. Wypadałoby się ulokować gdzieś na stałe.
- Idziesz mieszkać do niego- burknął i z powrotem odwrócił się w kierunku telewizora.
- Tak, ponieważ jest ojcem mojego dziecka i kocham go, Wojtek- westchnęłam cicho.- Ale to faktycznie są marne powody.
- Dla mnie tak- powiedział jakby nigdy nic.- Nigdy go nie lubiłem.
- Spójrz- usiadłam obok niego i ciągnąc go za rękę, kazałam mu na mnie spojrzeć.- Nie robię tego dla siebie. Muszę przeprosić resztę, a przede wszystkim Niall'a, bo wiem, że nie udało mi się to na spotkaniu. Nie będę się czuła dobrze z myślą, że nadal się przeze mnie dręczy z własnymi myślami.
Chłopak przewrócił oczami i objął mnie opiekuńczo ramieniem.
- Odprowadzę cię pod same drzwi- pocałował mnie w czoło.- I nie myśl, że mnie się pozbyłaś, mam twój numer telefonu.
- Nigdy mi to nawet nie przeszło przez myśl- uśmiechnęłam się ciepło, szczęśliwa, że powoli zaczyna wszystko wracać do normy.
~*~
Okej, w porządku! Na początku chciałabym przeprosić za to, że tyle czekaliście :( Mam jakąś wewnętrzną blokadę literacką i nadal ciężko mi cokolwiek napisać. Ale jest rozdział, który kocham, bo jest szczęśliwy :) I Lilka jest szczęśliwa, i Lou :)
Następny powinien być jakoś "niedługo". Zrobię co w mojej słabej mocy, by był jak najszybciej, ha :(


7 komentarzy:

  1. dziękuję, strasznie się ciesze, że nareszcie jest ciag dalszy! tak długo z niecierpliwościa na to czeakałam. obawiałam sie ze kolejny rozdział bedzie ostatnim, ale tak nie jest i z tego powodu sie strasznie ciesze. zżyłam sie z tym opowiadaniem. Lili i Lou znowu razem, po prostu pięknie :*** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff w końcu dodałaś już się bałam,że nie wrócisz do tego bloga.Jest niesamowite! W końcu są szczęśliwi.Mam nadzieję, że nowy będzie jak najprędzej. Ps.To ja napisałam do ciebie na asku. Trochę trudno było Cie znaleźć,ale co to dla mnie. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było czekać na kolejny rozdział tyle miesięcy. W końcu się dogadali :). Mam nadzieję, że kolejny rozdział będę czekała krócej. Ale czekać będę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest piękny
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. HEJ! Nominowałam Cię do nagrody Liebster Award :) Więcej dowiesz się tutaj: http://directionerki4ever.blogspot.com/2014/01/liebster-award.html <-------- <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do Liebster Award, więcej na moim blogu: http://52tattoos-fanfiction.blogspot.com/2014/05/liebster-award-1.html POWODZENIA!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko mi nie mów ze zapomniałaś juz o tym blogu:(

    OdpowiedzUsuń