poniedziałek, 8 kwietnia 2013

chapter sixteen

Rozluźniłem uścisk muchy opinającej moją szyję dochodząc do chłopaków, którzy siedzieli przy Naszym stoliku. Opadłem bezradnie na krzesło przeczesując niezdarnie włosy. Chłopcy przyglądali mi się badawczo, a ja nie wiedziałem gdzie podziać oczy.
No bo co miałem powiedzieć?
,,Hej chłopaki, właśnie spotkałem Lilianę, przedstawiła mi swoje dziecko, które ma w brzuchu, nazywając je w dodatku Tommym, imieniem które chciałem dać swojemu dziecku, po czym odszedłem. Tak, macie rację, jestem tchórzem i nie nadaję się na Waszego przyjaciela.''
Ugh... Jestem skończonym tchórzem.
- Co jest?- jako pierwszy odezwał się Zayn, który nie mógł wytrzymać głuchej ciszy.
- Uhm...- przełknąłem głośno ślinę i otarłem pot z czoła.- Spotkałem Lilkę.
Niall, który siedział między Zaynem, a Liamem upuścił swoją przekąskę w postaci pieczonej bagietki z czosnkiem. Wolałem nie myśleć jak bardzo ma teraz odrażający oddech.
- No i co?- Harry włączył się do rozmowy marszcząc brwi, jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
- Jak to co? Nico- warknąłem zły na siebie i wszystkich dookoła. Odwróciłem wzrok.- Odszedłem.
Usłyszałem, jak Liam nabiera głośno powietrza, Zayn zaczyna chrząkać, a z ust Horana wydobywa się cichy jęk.
- Odszedłeś!- wybuchnął Harry zaciskając dłonie w pięści.- Jesteś taki głupi!
- Co miałbym innego zrobić?!
- No nie wiem, daj mi się zastanowić- warknął sarkastycznie Loczek, całkowicie wyprowadzony z równowagi.- Może przyprowadzić Lilie do Nas?!
- Nie chciałaby przyjść- burknąłem zwracając wzrok w stronę swoich splecionych dłoni.- Przyszła tutaj z jakimś Wojtkiem.
- No tak, z Wojtkiem Szczęsnym- wyrzucił z siebie nagle zdołowany Niall.- Bramkarz Aresnalu. Nie jesteś na bieżąco.
Poczułem, jak krew zaczyna buzować w moich skroniach. Wstałem tak gwałtownie, że wszystko co znajdowało się na stole niebezpiecznie się zakołysało. Uderzyłem pięścią w stół i pochwyciłem butelkę szampana.
- Mogliście mi powiedzieć, do cholery- warknąłem jadowicie, odsuwając krzesło.- Zrobiłem z siebie idiotę. Dawno bym ją od niego zabrał!
Harry rozejrzał się nerwowo po sali i nie uchwyciwszy żadnego ciekawskiego spojrzenia wstał i położył mi dłonie na ramionach.
- Lou, uspokój się- powiedział Harry gładząc dłońmi mój kark.- Chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej.
- Nie mówiąc mi tak istotniej rzeczy?- syknąłem strzepując z siebie jego dłonie.- Och, jeszcze jedno. Powinniście wiedzieć coś jeszcze o Lilce.
- Jest coś gorszego od tego, że po raz kolejny uciekła nam sprzed nosa?- mruknął Zayn, wygodnie rozsiadając się na krześle. Skrzywiłem się na samą myśl o tych niewygodnych i twardych krzesłach, które tylko chcą wbić się w nasze tyłki. Potrząsnąłem lekko głową chcąc wyrzucić z siebie te myśli i spojrzałem ponownie na chłopaków.
- Myślę, że jest- powiedziałem przecierając oczy.- Lilka jest w ciąży. Będzie miała dziecko. Tommy'ego.
Niall zaczął się krztusić, Malik wypuścił zapalniczkę, którą jeszcze przed chwilą się bawił, obracając ją w dłoni, Liam siedział nieporuszony jakby nic się nie stało, a Harry trochę pobladł. Spojrzałem na nich kpiąco i odszedłem od stolika. Przy wyjściu odwróciłem jeszcze raz głowę, by móc odnaleźć w tłumie ludzi twarz Lilith. Siedziała prawie na końcu, razem z Wojtkiem i innymi ludźmi. Wpatrywała się w chłopaków ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Westchnąłem cicho i znowu uciekłem. Jestem tchórzem. Na zewnątrz złapałem taksówkę i pojechałem do domu marząc o zimnym prysznicu. Może dzięki niemu wreszcie zacznę trzeźwo myśleć? Nie, to niemożliwe. Ja już się nie zmienię. Ona musi mi pomóc, wrócić i sprawić, żebym był taki, jak dawniej.
Oparłem głowę o chłodną szybę i zorientowałem się, że w dłoni trzymam nadal schłodzonego szampana, po którym już spływały krople wody. W jednej chwili straciłem ochotę na jego wypicie, więc gdy tylko samochód podjechał pod dom, wręczyłem kierowcy pieniądze wraz z szampanem i ruszyłem w stronę bramy, którą otworzyłem jednym z pęku kluczy. Nieprzytomnym krokiem, dotarłem do drzwi mojego i Stylesa apartamentu. Zaraz po głośnym ich zatrzaśnięciu, zdjąłem czarny garnitur i wszedłem do kabiny prysznicowej, by już po chwili oddać się w chwilowe zapomnienie zimnym smugom wody.
Kurwa, znowu ją zgubiłem.
***
Położyłem się na łóżku, z mokrymi włosami i ubrany w zwykłe bokserki. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać to, co zrobiłem.
No dobra, raczej to, czego wcale nie zrobiłem, a powinienem. Wyglądała pięknie, choć założyła zwykłą czarną suknię. Jej pełne malinowe usta, kiedy tylko złączyły się w uśmiechu…
Czy ja oszalałem?
Harry powiedział mi kiedyś, że bardzo cienka linia dzieli miłość przed obsesją. Dopiero teraz widzę i czuję, jak wielką miał rację. Co tak właściwie się ze mną działo w przeciągu tych miesięcy? Przecież ta dziewczyna nie powinna dla mnie nic znaczyć, obydwoje namieszaliśmy sobie w głowie. Sprawiła, że bez jej obecności stoczyłem się prawie na same dno. No i Tommy. Jak bardzo prawdopodobne jest, że to dziecko jest tego Szczęsnego? Nie, przecież już było widać lekko zaokrąglony brzuch Lilki. To musi być dziecko Horana. Nie ma innej możliwości. A co jeśli..? To niemożliwe, Louis. Nawet o tym nie myśl. Powiedziałaby Ci, zaraz po tym, jak powiedziała imię swojego dziecka.
Powiedziałaby. Zanim uciekłem.
Po raz drugi tego dnia przekląłem, tym razem głośno i siarczyście.
***
- Jesteś pewna, że chcesz się z nim spotkać?
- Jak jeszcze nigdy w życiu.
Powiedziałam prawdę. Całą noc spędziłam na myśleniu, czy podjęłam słuszną decyzję w sprawie spotkania się z Niallem, który po gali poprosił mnie na bok i zapytał, czy możemy się spotkać.
I co głupiutka Lilka powiedziała? Oczywiście, że się zgodziła!
- Brakuje mi ich, Wojtku- mruknęłam zaspana, stawiając wodę na herbatę.- Muszę powiedzieć to przynajmniej jemu, jestem mu to winna.
Wojtek siedział w salonie na sporych rozmiarów białej sofie i przyglądał mi się zaspanym wzrokiem. Po dwóch tygodniach męczarni na kanapie, w końcu zgodził się spać ze mną na jednym łóżku, jednak moje częste wędrówki do toalety i tak sprawiły, że Wojtek wcale nie wyglądał lepiej.
- Dobrze, jeżeli uważasz, to za słuszną decyzję. Podwiozę cię.
- Nie musisz, przecież mieszkają po drugiej stronie ulicy. Pamiętaj, że za dwie godziny masz trening.
Z ust chłopaka dobiegł mnie głośny jęk rozpaczy, na co zaśmiałam się lekko.
- O której się z nim spotykasz?
- Już niedługo. O trzynastej- uśmiechnęłam się znowu, zalewając dwa kubki wrzącą wodą.- O siedemnastej mam wizytę kontrolną u lekarza.
Mimowolnie przyłożyłam dłoń do brzucha. To już szesnasty tydzień, trzeci dzień drugiego trymestru. Pokochałam Toma równie mocno, co jego ojca. Miałam nadzieję, że Tommy kiedyś zrozumie, że nie mogłam być z Lou. Zniszczyłabym jego karierę. Nialla też.
Westchnęłam cicho i upiłam łyk herbaty.
Musi się udać. Powiem mu całą prawdę.
***
Okryłam się szczelniej granatowym płaszczem, który sięgał połowy ud i dość mocno opinał mój lekko widoczny brzuszek. Przeszłam ostatni odcinek prowadzący prosto do Starbucksa, bijąc się z myślą, że Wojtek jednak mógł mnie podwieźć, a ja niepotrzebnie go okłamałam. Cholera.
Niepewnie wkroczyłam do przytulnej kawiarni i rozejrzałam się dookoła. W najbardziej oddalonym rogu pomieszczenia siedział blondyn, który nerwowo bawił się swoimi palcami. Jego filiżanka z kawą już stała, pewnie nienaruszona, zbyt zajęty zaprzątaniem sobie głowy, czy na pewno przyjdę.
Westchnęłam cicho i podeszłam do stolika. Zdjęłam płaszcz, a Niall zwinnym ruchem mi go odebrał i powiesił na wieszaku. Odsunął mi krzesło, a ja usiadłam.
- Jak już pewnie wiesz od Lou, będę miała dziecko- zaczęłam niepewnie, a widząc pełną zdenerwowania twarz Horana parsknęłam wymuszonym śmiechem.- Hej, tu Lilie! Ta sama, z którą rozmawiałeś przez Skype'a!
- Od około czterech miesięcy zaczynam w to wątpić- powiedział cicho, a mi momentalnie zrzedła mina. No tak, zachowałam się jak idiotka. Najpierw uciekłam od nich, jak ostatni tchórz, a teraz, po tak długim czasie przychodzę tutaj i zachowuję się, jakby nigdy nic się nie stało. Jednak mimo wszystko, wiedziałam, że muszę mu to wszystko wyjaśnić. Chrząknęłam, chcąc usunąć z gardła natrętną gulę, która kuła niemiłosiernie za każdym razem, gdy chciałam coś powiedzieć.
- Niall...Doskonale wiem, że zachowałam się jak kretynka, ale zrozum, że widok Eleanor i Louisa sprawiał, że miałam ochotę uciec od nich jak najdalej...
- Jak widać, udało ci się.
- Mógłbyś mi nie przerywać? To naprawdę jest dla mnie bardzo ważne żeby wszystko ci wytłumaczyć- widząc lekkie skinięcie głową blondyna, kontynuowałam dalej.- Ja i Louis od początku poczuliśmy do siebie coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń, jeżeli wiesz o co mi chodzi. Och, przynajmniej tak mi się wydawało. Za każdym razem, gdy w jego zasięgu wzroku nie stała Eleanor, on podchodził do mnie i jakby nigdy nic flirtował ze mną. Ja byłam tak głupia i naiwna, że wpadłam po uszy, naprawdę. Nawet nie wiem kiedy, to stało się tak szybko...- mruknęłam wpatrzona w swoje dłonie. Wolałam nie widzieć teraz twarzy Horana.
- Pamiętasz dzień gali? Wtedy, gdy robiliśmy sobie zdjęcia?- zapytałam go uważnie, a słysząc cichy pomruk, uśmiechnęłam się lekko.- Pewnie zauważyłeś, że w pewnym momencie po prostu zniknęliśmy. Zabrał mnie gdzieś na obrzeża Londynu, aby pokazać mi pewną polankę, przy której stał pomost. Wszystko było przygotowane; pełno malutkich świeczek, które migotały z każdym mocniejszym podmuchem wiatru, multum porozrzucanych poduszek, koszyk z jedzeniem, ciepły i duży koc. To właśnie wtedy my...
Cholera, nie potrafiłam powiedzieć tego na głos. Nie, w kierunku Nialla, który chyba sam się zorientował, bo zaczerpnął głośno powietrza i zamrugał kilkakrotnie oczami.
- Czyli to jednak jego dziecko?-zapytał i przygryzł dolną wargę. Kiwnęłam potakująco głową tym razem przełamując się i spoglądając w niebieskie tęczówki. Poczułam, jak wielki ciężar nagle opuszcza moje serce. Zdaje się, że chłopak przyjął to nad wyraz spokojnie.
- Nie rozumiem tylko jednego- mruknął skonsternowany.- Skoro to dziecko Lou, dlaczego odeszłaś? Nie mogłaś mu po prostu tego powiedzieć? Wydaje mi się, że on naprawdę cię kocha, Lil...
- Wcale nie, on...
- Nie widziałaś go w dzień twojego odejścia, ani w każdym następnym dniu tej czteromiesięcznej męczarni. Nawet ze mną nie było tak źle. Lou prawie nic nie jadł ani pił, potrafił tygodniami nie wychodzić z pokoju, jakby czekał na jakiś cud. A gdy już myśleliśmy, że wreszcie się z ciebie wyleczył- zmarszczył nos słysząc to określenie- poszedł do klubu. Wiesz co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze? Wrócił po dwudziestu minutach, naprawdę. Pobił Harry'ego, który chciał się dowiedzieć, co on do cholery trzyma w dłoni. Narkotyki, Lil, za wszelką cenę chciał cię z powrotem. Gotów był nawet brać te świństwa, tylko po to żeby halucynacje pokazywały twoją twarz. Aż w końcu, pewnego dnia przyszła do niego Eleanor. Dzięki niej i jej planowi, wyszedł z tego. Co prawda, miał kilka słabszych chwil, ale chciał cię odnaleźć, a gdy w końcu mu się udało... Uciekł, bo powiedziałaś mu, że będziesz miała dziecko. Doszedłem do wniosku, że oboje sobie szkodzicie i albo się pogodzicie, albo nie widzę dla was przyszłości.
- Nie, Niall- pokręciłam szybko głową.- To już nie wróci. Ja nie wrócę. Mam świadomość tego, jak szybko mogłabym zniszczyć waszą karierę. Dziennikarze nie zostawiliby po nas suchej nitki.
- Twierdzisz, że nie bylibyśmy skłonni do poświęcenia swojej kariery, po to, żeby w końcu założyć rodziny?
- Jak to w końcu? Niall, nie mamy nawet dwudziestu lat, a przed wami jest jeszcze całe życie. Uwierz mi, zdążycie jeszcze pozakładać rodziny.
- A co z tobą? Zamierzasz wychować je sama?
Kiwnęłam lekko głową na nowo spuszczając wzrok. Wiedziałam, że to nie było dobrym pomysłem, jednak sama myśl o tym, że mogłabym powrócić z powrotem do ich mieszkania, do zszokowanego Lou...
- Dobrze wiesz, że to niewykonalne. Potrzebujesz pracy, pieniędzy i mieszkania.
- I Louis miałby mi to zapewnić? Proszę cię, on nawet nie chciał mnie wysłuchać! Uciekł, gdy tylko wymówiłam imię dziecka. Jestem przekonana, że nie chce tego dziecka- powiedziałam z nutą goryczy i zacisnęłam mocno zęby nie dając ujścia łzom.- Poza tym, mam zamiar wrócić do Polski.
- Nie możesz, Lils... To tutaj jest twoja rodzina...
- Słucham? Tam mam swoich rodziców i przyjaciół, którzy będą w stanie mi pomóc. Wyjeżdżam pojutrze, więc nic mnie nie zatrzyma.
- Dobrze- powiedział niechętnie pochylając się w moim kierunku.- Tylko pozwól mi zorganizować dla was spotkanie. Jutro, w parku naprzeciwko nas- wskazał palcem na mały lasek i średniej wielkości polanę z placem zabaw dla dzieci.- Może być o czternastej?
- Tak, jednak nadal nie wiem po co to robisz...
- Zaufaj mi. Porozmawiajcie, dopiero wtedy będziesz mogła wyjechać, bez żadnych wyrzutów sumienia.
- Myślałam o tym. Boję się jego reakcji- mruknęłam cicho i speszona spuściłam wzrok.
- Tak, przyznaję, różnie może się zachować, ale myślę, że Louis zastanawiał się już nad tym.
Spojrzałam na niego pytająco zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi.
- No wiesz- mruknął.- O tym, że to może być jego dziecko. Dałaś mu dużo do myślenia, jeżeli faktycznie powiedziałaś mu, że ma na imię Tommy.
Skinęłam głową zerkając na zegarek na mojej lewej dłoni. Piętnasta trzydzieści, cholera, zaraz muszę się zbierać. Przygryzłam wargę nie wiedząc co jeszcze mam powiedzieć.
- Lile- zaczął Niall wzdychając ciężko.- To wszystko jest tak naprawdę moją winą. Ja cię tutaj sprowadziłem, przeze mnie poznałaś Louisa i zaszłaś w ciążę, muszę się postarać żebyś była szczęśliwa.
- Nie, Niall- uśmiechnęłam się do niego ciepło.- Sprawiłeś, że przez tak krótką chwilę, moje życie wypełniło się szczęściem i wspomnieniami, które zachowam na zawsze. A Tommy mi w tym pomoże.
Nerwowo przeczesał dłonią włosy i oblizał usta. Na jego policzki wkradł się rumieniec, na co odruchowo zachichotałam.
- Teraz muszę już iść- mruknęłam i wstałam.- O siedemnastej mam wizytę u lekarza. 
Niall jakby posmutniał, pomógł założyć mi płaszcz i sam się ubrał. Spojrzał na mnie raz jeszcze by zaraz mocno do siebie przytulić.
- Podwiozę cię- położył mi dłoń na plecach i wyszliśmy z kawiarni.
***
- Jesteś pewna, że nie mam z tobą wchodzić?- zapytał mnie po raz tysięczny z kolei Niall.
W sumie, to czemu nie? Pierwszy raz ktoś mógłby mi w tym towarzyszyć.
- Właściwie to chodź- powiedziałam uśmiechając się szeroko. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu czekając na chłopaka. Już po chwili weszliśmy do środka kliniki, a ja podeszłam do rejestracji. Poszliśmy na czwarte piętro, gdzie znajdował się oddział ginekologii i czekaliśmy na moją kolej.
- To nie ja powinienem tutaj stać- mruknął zrezygnowany, choć nadal obejmował mnie ramieniem.
- Masz na myśli Louisa? Daj spokój. Zobaczysz Tommy'ego- uśmiechnęłam się ściskając jego dłoń.- Ucieszy się.
***
Usłyszałem, jak chłopacy zbierają się w salonie, gdzie aktualnie przebywał Harry i męczył moje ucho wydając dzikie okrzyki. Grał w Fifę.
Szeptali o czymś, ale nie byłem pewien o co mogło im chodzić.
Co mnie to obchodzi?
Odwróciłem się na bok i starałem się zasnąć. Po wczorajszym znowu wróciłem do zadręczania się i myślenia  "co by było gdyby...". Zdążyłem się już przyzwyczaić.
- Chłopaki?- usłyszałem jak Niall wchodzi i kieruje się prosto do salonu.- Wróciłem.
- I co nowego u Lilie?- zapytał głośno Zayn, za co został porządnie zbesztany przez Liama i Nialla. Otworzyłem szeroko oczy, nie wierząc w to co usłyszałem. Horan spotkał się z Lilką? Poczułem, jak drga mi powieka, więc usiadłem szybko na łóżku i nasłuchiwałem.
- Zamknij się... Tak... Byłem z nią u ginekologa... Nie wiem... Mówi, że tak...
Nabrałem gwałtownie powietrza w płuca i z rozmachem wszedłem do salonu.
- Gdzie byłeś?- zapytałem chłodno ściskając szczękę. Niall odwrócił się w moją stronę przygryzając wargę.
Tak, bój się- pomyślałem.- Dla ciebie już nie będzie ratunku.

11 komentarzy:

  1. O matko! W końcu dodałaś! Jest cudowny! Mam nadzieję,że tym razem nie będziesz nam kazała tyle czekać a nowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. O yeah w końcu doczekałam się ;) Już się nie mogę doczekać kolejnego zapraszam także do siebie love-fun-joy.blogspot.com i wlasny-ninja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie!
    Głupia jesteś, jak cholerny but u lewej nogi, żeby nie dodawać nic przez tak długi czas!
    A tak to cudowny, jak zwykle :D

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA. wróciłaś!!!! rozdział świetny, Lou i Lili muszą być razem. nie ma innej opcji!!!! proszę, nie znikaj znowu na tak długi okres czasu....to opowiadanie ma za dobrą fabułę i nie zasługuje na porzucenie....;( dziękuję za umilenie tego okropnego dnia! ;) x Maddie

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nareszcie kocham Cie dziekuje za tak cudny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. nawet nie wiesz jak bardzo tesknilam za tym blogiem! Sprawdzalam codziennie, czy nie dodalas nowego rozdzialu, dziekuje xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie. Tak długo czekałam na ten rozdział. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej. Czekam jak dalej potoczą się losy Lou i Lilki. Mam nadzieję, ze będą razem i razem będą cieszyć się z tej Kruszynki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Przepraszam Cię, Was, Drodzy Czytelnicy, ale nie mam zielonego pojęcia. Stoję w miejscu, to mnie przeraża.

      Usuń
  9. Spoko, chciałam się tylko dowiedzieć czy jeszcze coś się tu pojawi :) Jeśli nadal tworzysz to wiem że mam na co czekać :)

    OdpowiedzUsuń